Większość członków mojej drużyny nie ma żadnego stopnia – w jaki sposób powinnam zmotywować ich do rozwoju, by gwiazdki jak najszybciej pojawiły się na ich pagonach?
Autor odpowiedzi: pwd. Agata Pruss
Z przykrością stwierdzam, że problem ten jest dość powszechny i niestety występuje w naprawdę wielu środowiskach – ile to razy zdarzyło mi się na wZlocie czy Watrze patrzeć na wędrownika, słuchać jego wypowiedzi, obserwować działania i wymieniać się z nim doświadczeniami, mając w głowie pytanie „dlaczego on jest nadal młodzikiem?”, „dlaczego jeszcze nie ma gwiazdek na jej pagonach?”…
Przyczyn oczywiście jest wiele, nie jestem w stanie ich wszystkich wymienić, części pewnie nigdy nie poznam, jednak, żeby rozwiązać problem należy zacząć od jego źródła, a ono najczęściej związane jest z trzema łączącymi się płaszczyznami.
Pierwszą z nich jest mój ulubiony OPI, czyli osobisty przykład instruktorski – głęboko wierzę, że to od niego wszystko się zaczyna! Jeżeli drużynowy sam nie realizuje prób na stopnie, to nie ma co liczyć na to, że jego wędrownicy zaczną to robić. Co to, to nie! Chociażby z przyczyn czysto „technicznych” – nie będą wiedzieli, jak się za to zabrać, a w najbliższym otoczeniu nie będą mieli nikogo, kto mógłby ich w tym wesprzeć. Dlatego podstawowym działaniem mającym na celu zmotywowanie wędrowników do realizacji prób na ich poziomie, jest ciągły rozwój instruktorski ich drużynowego.
Czasami brak motywacji do realizacji stopni wynika z niechęci do Kapituły Stopni Wędrowniczych – sam ten organ to prawdziwy temat – rzeka, nad którym nie chcę się teraz rozwodzić – w kolejnych pytaniach w Q&A przewinie się ten wątek. Moim zdaniem łączy się on po części z wcześniej wspomnianym przykładem instruktorskim. Sama, jeszcze jako harcerka, nasłuchałam się od różnych osób z innych środowisk, jakie to KSW hufcowe jest niedobre, jak trudno „przepchnąć” własne pomysły, jak nie chce się realizować narzuconych beznadziejnych zadań i tak dalej, i tak dalej… Przypuszczam, że część tych opinii miała źródło w prawdziwych zdarzeniach, jednak podłożem tych najbardziej negatywnych były raczej próby tuszowania własnych braków i zrzucania na innych odpowiedzialności za niedociągnięcia. Takie stwierdzenia żyją później własnym życiem i często są przekazywane przez kolejne osoby, co skutkuje tym, że wędrownicy są uprzedzeni do Kapituły, już zanim się z nią spotkają. W tej sytuacji ogromną wagę ma rola drużynowego, by dementować takie pogłoski, udowadniać własnym przykładem, że warto realizować próby, a kapituła w tej realizacji pomaga. Dobrą praktyką jest też praca z opiekunami prób, którzy mogą wspierać wędrowników podczas spotkań z KSW. A jeśli nawet Kapituła jest faktycznie taka zła – są inne możliwości realizacji stopni. Tak naprawdę próby te może otwierać drużynowy – odpowiednio na HO w stopniu przewodnika, a na HRa w stopniu podharcmistrza. Nie muszę chyba dodawać, że warto jednak, by sam taki stopień miał! Niemniej jeśli ze względu na różne uprzedzenia ktoś miałby „zatrzymać się w rozwoju”, to warto przemyśleć te „inne możliwości”.
Za trzecią przyczynę uważam słabą metodyczną pracę. Jeśli wędrownicy nie działają w sposób odpowiedni dla ich grupy wiekowej i nie korzystają z przeznaczonych dla nich instrumentów oraz form pracy, jak np. znaki służb, zaś zbiórki – jeśli się odbywają – nie budzą ich zainteresowania, to o zdobywaniu stopni w takim środowisku nie ma co marzyć. Moim zdaniem receptą na taki stan rzeczy (ponownie) jest świadomy instruktor – drużynowy, który odpowiednio uporządkuje sytuację w drużynie.
Jeszcze dwie myśli związane z tym tematem krążą mi po głowie i stanowią rady, które chciałabym udzielić drużynowemu, którego wędrownicy nie realizują prób na HO i HRa. Czasem zdarzy się tak, że wędrownicy za szybko wkraczają na instruktorską ścieżkę i zwyczajnie zapominają o tym, że nadal są w tym wieku, w który powinni się rozwijać nie tylko poprzez realizację próby przewodnikowskiej, a właśnie stopnie wędrownicze są służącym ku temu instrumentem. Warto monitorować takie tendencje i odpowiednio kierować działaniami swoich ludzi. Druga myśl to stwierdzenie, że warto brać udział z drużyną w „większych” imprezach – taki Wielkopolski wZlot Wędrowników czy Wędrownicza Watra dają możliwość zetknięcia się z wieloma różnymi środowiskami i całą rzeszą Harcerek czy Harcerzy Orlich i mniejszym, lecz nie mniej ważnym gronem Harcerek i Harcerzy Rzeczypospolitej. Takie spotkania bardzo otwierają oczy i motywują, by „piąć się w górę”!